Ten weekend minął mi pod znakiem przede wszystkim death i black metalu – gatunków muzyki ciężkiej, przytłaczającej i wcale nie takiej łatwej.
Pomijając samo tempo, które z reguły jest dosyć szybkie, to jeśli ktoś myśli, że to zwykłe ‘darcie ryja’, no to cóż, nie zgadzam się. Zarówno growl, jak i scream wymagają dużo nauki/praktyki, żeby brzmiały tak, jak mają brzmieć – czyli groźnie i epicko zarazem. I fascynuje fakt, że coraz więcej przedstawicielek płci pięknej bierze się za ten typ wokalu. I to z naprawdę dobrym skutkiem. Serio dziewczyny, szacun.
Ale po kolei.
W piątek, @klub.studio gościł prawdziwych weteranów bardzo ciężkich brzmień, bo oto, prosto z mroźnej północy, z odległej Finlandii, przyjechał do Krakowa zespół @Moonsorrow. Zespół urzekł mnie nie tylko samą muzyką i energią, z jaką wkroczył na scenę, ale też faktem, że panowie śpiewają w swoim ojczystym języku, którego melodia świetnie pasuje do klimatu, który tworzą. Myślę, że po angielsku ich utwory mogłyby mieć mniejszą moc – ale to tylko moje osobiste zdanie.
Mónsorrow łączy death metal z ciężkim, skandynawskim folkiem/pagan metalem, ukraszonym odrobiną epickości. Brzmi dobrze? Ano, brzmi, szczególnie na żywo.
Gości z Finlandii poprzedzały równie znamienite, chociaż nieco mniej znane zespoły, za których dalsze kariery mocno trzymam kciuki.
Wieczór rozpoczęła grupa @dymnalotva, garściami czerpiąca z tradycyjnej kultury słowiańskich narodów i przedstawiająca na scenie jej mroczną, doom/black metalową interpretację. Występ przypominał trochę spektakl muzyki, tańca i emocji, za którego ostateczną formę odpowiadała wokalistka – i wyszło świetnie.
@radogostpl to zespół intrygujący, łączący folk metal z growlem, a inspiracje słowiańską mitologią z mroczną mistyką. I wszytkiemu temu na scenie oprócz ‘tradycyjnych’ instrumentów, przygrywały skrzypce. Naprawdę, kawał dobrej muzyki.
Zaraz przed Moonsorrow zagrał francuski zespół @HouleOfficiel. Zespół, stosunkowo młody w powyższym towarzystiwe, zachwycił mnie spójnością swojego wizerunku scenicznego, show i muzyki. Ubrani w marynarskie kapoki, uzbrojeni w harpuny, w oświetleniu, przywodzącym na myśl sztormowe noce i samotną łajbę na środku oceanu, prezentowali muzykę, która nie pozwoliła czuć się bezpiecznie. Zmienne tempo, niesamowita energia wokalistki, i agresywne gitary sprawiały, że widz czuł respekt przed obrazami, które tworzyły się w jego głowie.
Szalone widowisko okraszone dobrą, ciężką muzyką.
Wieczór był fantastyczny, polecam każdy z zespołów nie tylko fanom death/doom/black metalu, bo myślę, że w ich twórczości jak najbardziej każdy może znaleźć coś dla siebie.
A poniżej na zachętę jeszcze foty z koncertu 😉
_______________________________
Wszystkie materiały są własnością redakcji ‘Illogisopher’ i są chronione prawem autorskim. Jeśli chcesz je udostępnić – prosimy o kontakt.
.